Z Olden mogliśmy wracać do domu przez
Bergen lub Oslo . Stanęło na Oslo , tym bardziej , że zrobiło się
bardzo deszczowo nastała wiosna . Na fiordach to normalne, ale w
głębi kraju, chyba nie . Nie mamy dostępu do internetu, więc
idziemy za tym co jest . Nie korzystając tylko z umysłu.
W Norwegii o tej porze roku dostęp do
internetu jest bardzo trudny , fakt, że praktycznie nie bywamy w
dużych miastach , a na prowincji wszystko pozamykane gdzie może
byłby internet nawet płatny, a darmowego nie udało nam się
znaleźć nigdzie. Jak byliśmy u ludzi tyle mieliśmy dostępu do
internetu . Jak szybko człowiek przyzwyczaja się do luksusu
komunikacji , jeszcze przecież 20-30 lat temu nikt o tym nie
słyszał, a teraz bez niego wydaje się jakoś dziwnie.
Wobec faktu, że zima i nie wiele dróg
mamy do dyspozycji przejeżdżamy drogą nr 15 , aby dojechać do
drogi nr 6 na Oslo . Część drogi prowadzi koło lodowca i to na
1000 metrów i tam dopiero zaczyna padać śnieg , wieje wiatr my
tunelami z otwieranymi na fotokomórkę drzwiami jedziemy dalej,
bardzo byśmy chcieli się gdzieś zatrzymać na noc , ale parkingi
są odśnieżane chyba tylko na lato, a po bokach jest z 3 metry
śniegu, Wreście udaje się znaleźć miejsce odśnieżone .
Odśnieżone do pobliskich domków weekendowych zwanych tutaj hytter
Nie wiem czy każdy Norweg ma domek ,
na pewno nie bo nasi gospodarze nie mieli, ale na pewno większość
mieszkańców miast , którzy ten domek traktują jako kontakt z
przyrodą . Jadą do niego w piątek po pracy , czyli około 16 i
wracają w niedzielę po południu. Ruch jest bardzo widoczny na
drogach. Domki są różne , od maleńkich do dużych ok 200-300
metrów z pięknymi tarasami i przeszkleniami. Same domki czasami
piękne, ale dla mnie bardzo istotne jest dojście do nich . Często
przy drogach w weekend widzi się wiele porzuconych aut, gdyż wiele
jak nie większość domków nie ma dojazdu. Więc zostawiają autka
gdzie się da lub gdzie im odśnieżą , a potem łódką, na nartach
czy na nogach udają się na weekendowe szaleństwo. I tak dzięki
temu , że odśnieżono dla nich udało nam się znaleźć miejsce na
nocleg na około 1000 mnpm .
Rano gdy zjeżdżaliśmy w dół
okazało się , że droga jest zamknięta . Oczywiście my mogliśmy
wyjechać , a rządek samochodów czekał , aż służby uwiną się
z drogą, Muszę przyznać, że sami byliśmy zaskoczeni bo rano nie
jeździły żadne inne samochody tylko pługi , musiało drogę
gdzieś zawiać w górnej części,
Jeżeli chodzi o drogi to zaznaczone na mapie na czerwono są bardzo dobrze ośnieżane , wręcz lizane tak jak ta droga, oczywiście nie można spodziewać się cudów , bo wszystko zależy od warunków, ale założenie jest, że na czarno. Żółte są utrzymywane na biało i lizane do lodu ( łatwiej ponoć jeździ się w kolcach) a czerwone malutkie zimą nie istnieją . Zresztą część dróg żółtych (jest to zaznaczone na mapie) i czerwonych mogą być zamknięte tak jak ta tutaj. Bliskość lodowca robi swoje . Gdyż wiosna na całego . Po zjechaniu na dół skręciliśmy w jedyną możliwą drogę 51 , a potem 257 , aby choć jeszcze kawałek nie jechać głównymi . Po drodze natknęliśmy się na centrum narciarskie z trasami biegowymi i zjazdowymi z przepięknym otoczeniu gór. Od kiedy nauczyłam się podklejać narty już jestem wstanie nadarzyć za niektórymi Norwegami, Wszystko musi być do swoich umiejętności , smarowanie nart też . Pamiętam jak kiedyś na Kubalonce jakiś trener dzieciaków stwierdził, że czasem na zawody rodzice kupują dzieciom drogie smary, a te jeżdżą na nich gorzej niż normalnie. Teraz zaskoczyłam o co chodzi . Gdy walczyłam o życie na nartach nie byłam w stanie ćwiczyć techniki, pod górkę narta mi nie trzymała i praktycznie więcej się namęczyłam niż to warte . Podpatrując Norwegów zaczęłam podklejać narty, fakt, że jeżdżą wolniej, ale wolniej daje mi bezpieczeństwo i więcej mogę z tych nart wyciągnąć . Tak, że połączenie ja i narty , na nartach poklejonych biegam szybciej niż na posmarowanych super , na których mam wrażenie, że za chwilę się zabiję i skupiam się na hamowaniu, a nie jeździe .
Czasem wolniej znaczy szybciej , jak w
życiu. Bo nie zawsze z tym co najszybsze my rezonujemy .
Śnieg topnieje , droga główna
czarna znów jesteśmy w rejonie Lillerhamer niecałe 3 tygodnie
temu były mrozy -15 , teraz +10 . Trzy tygodnie to tak niewiele ,
nam wydaje się nie byliśmy tutaj bardzo dawno , tyle wydarzyło się
w międzyczasie. A może nie wydarzyło tylko większość czasu
byliśmy tu i teraz mało myśląc o przeszłości i przeszłości, a
wtedy każda minuta jest wydarzeniem i jest bardzo długa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz